Narzekanie w miłości...


Jednym ze stereotypów na temat miłości jest ten, że jeśli ktoś kocha to zniesie wiele ze strony partnera. Są tacy, którzy rzeczywiście zniosą wiele mając partnera czy partnerkę, którzy chętnie wystawiają na różne "miłosne" próby, testują i warunkują uczucie aż do... śmierci lub zaskakującego porzucenia... 









Są też tacy, którzy żyją w przekonaniu, że partner/ka są od wysłuchiwania wszystkiego, co mamy do powiedzenia. Kto był niemiły w pracy, na co dziś matka się obraziła, jak Zosia była niemiła; co bolało o której godzinie, a co boli teraz; co będzie brzydko pachniało jutro, a co za tydzień; ile pieniędzy wydało się dzisiaj i na co nie będzie jutro. Do tego wszystkiego partner/ka musi jeszcze wysłuchać wszystkich opowieści o całej naszej smutnej przeszłości i rozumieć, że w przyszłości, to tak naprawdę też będzie smutno, bo takie jest życie, a ludzie to sami podejrzani, podli i niewdzięczni. My nie - ale ludzie tak! Jesteśmy więc na tym świecie zdani tylko na siebie i musimy ze sobą tak do końca już trwać, bo inni tylko czyhają, by nas wykorzystać. Narzekanie, narzekanie, narzekanie... I to w myśl kolejnego stereotypu, że gdy sobie ponarzekamy, to nam ulży i dopiero będzie fajnie. 

Tymczasem, jak zauważa prof. Bogdan Wojciszke, gdyby narzekanie poprawiało nam samopoczucie, to "powinniśmy być jednym z najradośniejszych narodów świata - co drugi z nas ulżył sobie dwa razy po śniadaniu, a cztery razy wieczorem i tak dalej [...]"

Narzekanie, to domena naszego narodu. Wojciszke przyjrzał się bliżej specyfice narzekania i jego wpływu na samopoczucie. Zbadał naszą polską populację dając możliwość narzekania oraz afirmowania. Mówiąc najprościej, to wyniki potwierdziły smutne przypuszczenia. Narzekanie jedynie pogarsza nastrój i to znacząco. Tak własny jak tego, kto słucha narzekań. W całkowitym przeciwieństwie do afirmacji, które mają działanie podnoszące samopoczucie, tak w sytuacji, gdy sami afirmujemy, jak i wtedy, gdy słuchamy cudzych afirmacji. Narzekanie zatem wyraźnie zaraża nas złym nastrojem zamiast przynosić ulgę. 

Warto rozważając ten wątek, rozważyć też różnicę między narzekaniem, a potrzebą zwierzenia się i poszukiwania wsparcia emocjonalnego, bo jest między nimi granica.

Jak zawodowi narzekacze oddziałują na siebie i swoją drugą połowę jest więc oczywiste. Z drugiej strony, jak  cennym wydaje się związek z człowiekiem, który zamiast narzekać, afirmuje rzeczywistość... 

A jak to się ma do stwierdzonego naukowo faktu, że negatywne sytuacje mają silniejsze oddziaływanie na naszą psychikę, niż pozytywne...

Żywot tego, który afirmuje i jest w związku z kimś, kto narzeka może zatem okazać się zaskakująco krótki... 

Zachęcam do książki prof. Bogdana Wojciszke "Psychologia miłości" wydanej i poszerzonej już po raz piąty przez wydawnictwo GWP, bo to świetnie napisana i pełna ciekawych naukowych nowinek opowieść o miłości międzyludzkiej... 

P.S. O różnicy między narzekaniem a zwierzeniami można poczytać tutaj

Popularne posty z tego bloga

Picasso i schizofrenia

Słaby charakter, czyli mała odporność psychiczna - przejawy

Seks w żałobie