Picasso i schizofrenia
Przypisywanie malarzowi tej choroby jest niemal powszechne. Spotkałem się z takim przekonaniem, zarówno wśród zwykłych wielbicieli sztuki, jak i tzw. profesjonalistów. A przodują wśród nich mało douczeni wielbiciele psychologii, żeby nie wskazać konkretniej. Dzisiaj jest rocznica urodzin Picassa. A ja uśmiecham się do zdjęcia starego dobrego Junga i kiwam głową mamrocząc: "widzisz coś Pan narobił, Doktorze... Przypisano Ci zdalną diagnozę." Zniekształcenia mają swoje własne życie, zupełnie jak w obrazach Andaluzyjczyka... Jung pokusił się o analizę tego malarstwa i poszło słowo w świat..., uproszczone jak cholera.
A co naprawdę powiedział mistrz psychoanalizy na temat schizofrenii u Picassa...
"Wśród pacjentów można wyróżnić dwie grupy: neurotyków i schizofreników. Pacjenci z pierwszej grupy malują obrazy dostarczające stałego, jednolitego nastroju uczuciowego. Są to obrazy całkiem abstrakcyjne, można w nich zatem nie dostrzec czynnika uczuciowego, są za to przynajmniej wybitnie symetryczne, czy tkwi w nich bezsprzeczny sens. Pacjenci z drugiej grupy tworzą zaś obrazy natychmiast objawiające ich obcość uczuciową. W każdym razie nie przedstawiają jednolitego , harmonijnego uczucia, lecz paradoksy uczuciowe, posuwając się do całkowitej bezuczuciowości. Traktując sprawę czysto formalnie, można stwierdzić, że dominuje tu cecha rozdarcia, wyrażająca się w tak zwanych "liniach zerwania", czyli w czymś w rodzaju szczelin psychicznych przecinających cały obraz. Obraz pozostawia nas w postawie obojętności, wydaje się przerażający ze względu na swą paradoksalną, zaburzającą uczucie, przerażającą czy groteskową cechę nieuwzględniania widza. Do tej grupy należy Picasso."
Takie zatem zdanie miał o malarstwie swoich czasów Jung. Nie lubił obrazów Picassa i nawet odmawiał im miana sztuki. Jego gust kształtował się w pod wpływem akademizmu. Uważał, że dobre malarstwo, to takie, które wiernie odzwierciedla rzeczywistość.
Mógłbym od siebie dodać, w ramach ewentualnej dyskusji, że nawet najbardziej "zagmatwane" w swojej formie malarstwo, odzwierciedla rzeczywistość - tyle, że wewnętrznych przeżyć autora...
Tym nie mniej, doktor Jung dbał o to, by nie krzywdzić swoimi opiniami innych. Wyjaśnił więc, jak należy rozumieć, w tym kontekście, określenia neurotyczny i schizofreniczny:
"Stwierdzenie to nie oznacza, że każdy, kto należy do jednej z dwóch grup, albo jest neurotykiem, albo schizofrenikiem. Podział taki oznacza jedynie, że w tym pierwszym przypadku zaburzenie psychiczne doprowadzi zapewne do powstania objawów neurotycznych, w tym drugim zaś - do schizoidalnych. Określenie mianem "schizofreniczny" w żadnym wypadku nie oznacza więc, że mamy tu do czynienia ze schizofrenią jako chorobą psychiczną - chodzi tu tylko o dyspozycję, o habitus, na podstawie którego mogłaby powstać choroba psychiczna, jaką jest schizofrenia. A zatem, nie określam Picassa mianem psychotyka, lecz zaliczam ich jedynie do owej wielkiej grupy ludzi, którzy zazwyczaj reagują na poważne zaburzenie psychiczne nie zwykłą psychonerwicą, lecz schizoidalnym kompleksem symptomów."
Dzisiaj można powiedzieć, że chodzi o takie osoby, które mają na tyle wysoki poziom wrażliwości oraz ruchliwości procesów nerwowych, że w sytuacji wyjątkowo negatywnych wpływów środowiskowych, mogłyby zareagować symptomami choroby, czy nawet paść jej ofiarą... Dla lepszego zrozumienia tej wypowiedzi, warto uwzględnić znaczenie wyrażenia "zaburzenie psychiczne". W tym kontekście, Jung mówi o zachwianiu równowagi psychicznej, pod wpływem silnych bodźców zewnętrznych.
W malarstwie zatem, wskazuje on na pewne cechy wspólne, osób o określonej wrażliwości i predyspozycji wewnętrznej...
Ot, cała prawda o tym, gdzie leży źródło rzekomej schizofrenii Picass...
Niech zatem potencjalny zapaleniec, powstrzyma łaskawie swoje skłonności do wnioskowania z dzieła sztuki, czy ktoś był chory na głowę czy zdrowy, bo zawsze można powiedzieć za dużo...
Fotografie: 1. "Odpoczywająca w fotelu" Museo Reina Sofia, Madryt; 2. "Guernica" Museo Reina Sofia, Madryt; fot: D.Ż. all rights reserved /