Dystans - czym jest...


Dystans uważam za cenny w życiu, wręcz konieczny dla sytuacji i  zdrowia (własnego, a także innych). Dystans jednak, nie jest moim sposobem na życie. Myślę, że dystans wymaga odnalezienia i ukształtowania w każdej sytuacji z osobna. Postrzegam dystans jako indywidualną drogę poszukiwania równowagi dla siebie samego. Dopiero potem, jako jeden ze sposobów na problem. 


Zdarza mi się słyszeć od znajomych, że świetnie się dystansują, gdy milczą w palących społecznych kwestiach.
- Po co się denerwować i tak nic nie da, że coś na ten temat powiem.
- Tylko nerwy stracę.
- Najlepiej wyłączyć TV, radio, wyrzucić gazety.
- Jeszcze lepiej iść na spacer, na zakupy, poczytać książkę.
- Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie w tym temacie bił pianę.
- Ja mam własne i ważniejsze sprawy.
- Lepiej popatrzeć z boku, poczekać co się wydarzy... itp. itd.


To przykładowe, znane mi reakcje. Jest ich jeszcze więcej i są najróżniejsze. Sądzę, że taka postawa to mieszanka, zamiast dystans. Myślę, że to przejaw chęci osiągnięcia dystansu , przemieszanej z reakcją unikania oraz z lękiem, przed własnymi emocjami, reakcją otoczenia, tudzież innymi.


Myślę, że jest gdzieś granica, za którą dystans zaczyna być unikaniem, ucieczką do innego, mniej zagrażającego świata. Unikanie przez ucieczkę w inny świat, to mechanizm obronny w reakcji na poczucie zagrożenia. Taki sposób na ochronę samego siebie. Czasami to także ucieczka, przed bolesnym przeczuciem, że trzeba by wyrobić sobie zdanie, znaleźć własne stanowisko w przykrej, trudnej, znaczącej kwestii. Bywa tak, że gotowość na taki krok, z różnych względów, jest za mała w danej sytuacji, u danego człowieka. Czasami, to także wynik braku zgody na fakt, że świat jest różnorodny, zmieniający się i naprzemienny, mało stabilny, bo raz bezpieczny innym razem zagrażający. Tak sobie niektórzy radzą z problemami i już, tak po prostu mają. 

Myślę, że dystans to coś innego, niż ucieczka. To także coś innego, niż przestrzeń wokół nas. Myślę, że dystans to również zdecydowanie coś innego, niż mechanizm obronny. Traktuję dystans jak proces, który trwa i wymaga pracy. Proces, którego trzeba się uczyć. Uważam, że to proces, który może się przejawiać tak w skali całego życia, jak i każdej pojedynczej kwestii. Im jakiś problem trudniejszy, tym proces osiągania do niego dystansu, również może być trudniejszy.

Dystans zatem, moim zdaniem, jest stanowiskiem wobec problemu. Pozycją, którą warto zająć dokładnie w środku danej kwestii, bo wtedy można zachować jednakową odległość od każdej ze stron. Tak jest u mnie. Uważam, że patrzenie z boku na problem, jest patrzeniem z pozycji zewnętrznej, a z tej pozycji nie widzę sedna sprawy, czyli jej środka. Z zewnątrz widzę jedynie fasadę, skorupę różnych reakcji emocjonalnych, które są pochodną problemu, zamiast nim samym.  

Dystans leży, wg. mnie, w samym środku tych spraw, wobec których pojawia się potrzeba dystansu. Staram się rozróżniać dystans od ucieczki, od lęku, ale także od zwykłej potrzeby odpoczynku.

Moim zdaniem, dystansu warto szukać patrząc problemowi prosto w jego sedno, wchodząc w sam jego środek, bo na zewnątrz są już całkiem inne problemy… Zatem zamiast uciekać, staram się doczołgać do środka... 
Można stać na zewnątrz problemu i przyglądać mu się milcząco. Można też przy tym tak bardzo skupić się na przyglądaniu, że inny problem przewróci nas w sposób zaskakujący… Wszak bohater tej czy innej powieści, filmu, zwierzak hasający po lesie, to także świat z problemami…

Popularne posty z tego bloga

Picasso i schizofrenia

Słaby charakter, czyli mała odporność psychiczna - przejawy

Seks w żałobie