Mózg pianisty i I Międzynarodowy Konkurs Chopinowski na Instrumentach Historycznych

Gra na instrumentach a umysł. 

Połączenia neuronalne w obrębie tzw. szlaku słuchowo-ruchowego w mózgu muzyka klawiszowego po lewej stronie i w mózgu muzyka strunowego po prawej stronie. źródło: http://journals.sagepub.com/doi/10.1177/1073858410377805 
Nie od dziś wiadomo dzięki badaniom na gruncie neuronauki, że muzycy, a szczególnie instrumentalni mają ponadprzeciętnie rozwinięte funkcje poznawcze. Przejawia się to najbardziej w podwyższonych parametrach inteligencji ogólnej, a zwłaszcza w wyobraźni, myśleniu abstrakcyjnym i funkcjach językowych. Ponadprzeciętne zdolności uczenia się języków obcych u muzyków idą w parze z lepszymi niż u osób niepraktykujących muzyki parametrami uwagi i pamięci. Wśród muzyków natomiast najlepiej pod każdym względem w zakresie sprawności poznawczej wypadają ci, którzy grają na instrumentach klawiszowych. Tuż za nimi plasują się muzycy grający na instrumentach smyczkowych. 
Podłoże neuronalne ponadprzeciętnie rozwiniętych zdolności poznawczych jest związane z najbardziej podstawową właściwością układu nerwowego, a mianowicie z jego plastycznością. 


Mechanizmów neuroplastyczności jest wiele. Najbardziej wyrazistym i dotychczas najlepiej poznanym jest mechanizm wzmacniania sieci neuronalnych poprzez wytwarzanie dodatkowych połączeń. Regularność bodźcowania vide grania prowadzi do utrwalających się zmian w sieciach neuronalnych, co można zaobserwować, np. na zdjęciach wykonanych metodą Rezonansu Magnetycznego (MRI). Dzięki temu można zaobserwować różnice w gęstości sieci neuronalnych niektórych obszarów mózgowych u muzyków porównując je z tymi samymi u nie muzyków. Można również, co bardzo istotne dla zrozumienia wpływu bodźców zewnętrznych na zachowanie się sieci neuronalnych, porównywać ich gęstość u osób przed treningiem muzycznym (np. dwuletnim) i po treningu. Stąd m. in. wiadomo, że uczenie się gry na instrumentach przyspiesza rozwój inteligencji na każdym etapie życia, a szczególnie w dzieciństwie i w adolescencji. Badając osoby uczące się gry na różnych instrumentach pod względem inteligencji widać wyraźnie, że osiągają one istotnie lepsze wyniki nie tylko w porównaniu do osób ze swojej grupy wiekowej niemuzykujących, ale przede wszystkim w porównaniu do własnych wcześniejszych wyników. Można powiedzieć, że inteligencja, a zwłaszcza funkcje językowe oraz ogólna sprawność przychomotoryczna przyspieszają gwałtownie dzięki treningowi muzycznemu. Jest to wyraźnie jeden z najbardziej skutecznych sposobów na stanie się sprawniejszym intelektualnie i osiąganie lepszej jakości wszędzie tam, gdzie jest konieczne wykazanie się tą jakością, np. w zadaniach matematycznych, w uczeniu się języków obcych, w kreatywnym rozwiązywaniu problemów, w szybszym opanowywaniu i łatwiejszym utrwalaniu pamięciowym większych porcji materiału, w szybszym i łatwiejszym koncentrowaniu się i co więcej w znaczenie sprawniejszym niż przeciętnie kojarzeniu ze sobą rozmaitych treści, np. według zasady podobieństwa lub według zasady kontekstu. 


Gra na instrumentach a mózg.

Sieciami neuronalnymi najbardziej zyskującymi w wyniku treningu muzycznego są rzecz jasna te, które tworzą rejony tzw. kory ruchowej i czuciowej, gdzie najsilniej rozwinięte są sieci ręki wiodącej dla danego instrumentu. Jest to jednak dopiero początek neuronalnych korzyści dlatego, że sprzęgnięte z tymi sieciami inne sieci, niejako po sąsiedzku, korzystają równie dużo. Stąd obserwuje się istotne różnice w gęstości sieci neuronalnych innych obszarów korowych, np. mowy (zarówno Broki jak i Wernickego), pamięci i wyobraźni (ciemieniowe, szczególnie płacik ciemieniowy), ale również obszarów podkorowych sprzężonych z wymienionymi funkcjami. Co ciekawe, pianiści mają o wiele lepiej rozwinięte wymienione obszary w lewej półkuli niż w prawej, a skrzypkowie odwrotnie. Wiele jeszcze badań potrzeba, by lepiej zrozumieć te zależności. Jedno wszak jest pewne - praktykowanie muzyki spektakularnie rozwija mózg i umysł! Warto uczyć się grać na którymś z instrumentów już tylko w tym celu. Warto też wskazać aspekt profilaktyczny, a zatem opóźnianie nieuniknionych skutków starzenia się mózgu. Można spowolnić redukcję sprawności poznawczej grając na którymś z instrumentów. A są takie instrumenty, na których można nauczyć się grać w każdym momencie życia, np. klawesyn. Znałem też amatorów skrzypiec, np. mój dziadek lekarz internista dla ukojenia nerwów grał codziennie. Wszyscy, którzy słyszeli mówili, że pięknie, ale mnie czasami śni się to jego granie po nocach więc wolę fortepian. tym bardziej, że pradziadek był zawodowym organistą, którego ani razu nie słyszałem! 
Mózg muzyka klawiszowego po lewej na zdjęciu i mózg muzyka strunowego po prawej. Czerwonymi obwódkami zaznaczono obszary korowe ruchowe. Widać wyraźnie bardziej zagęszczoną tkankę w tym obszarze w lewej półkuli mózgu muzyka klawiszowego w porównaniu do takiego samego obszaru w prawej półkuli jego mózgu i w porównaniu do takiego samego obszaru w obu półkulach mózgu muzyka strunowego.  praźródło: http://journals.sagepub.com/doi/10.1177/1073858410377805


Tymczasem grając nie tylko dla własnego rozwoju, ale również dla rozwoju sztuki można znaleźć się wśród laureatów I Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych. Cieszy mnie ogromnie to wydarzenie i choć nie lubię oceniania i rywalizacji, to z chęcią uczestniczyłem jako słuchacz w koncertach inauguracyjnych, przesłuchaniach i w koncercie laureatów wyłaniając również własnych faworytów Aleksandrę Świgut, Naruhiko Kawaguchi i Dmitra Ablogina.  Myślę, że gdyby jurorzy nie wiedzieli kto gra w danym momencie (tak było podczas pierwszych edycji znanego na całym świecie Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, zwanego potocznie Konkursem Chopinowskim) i kierowali się tylko tym co słyszą, to formuła konkursu byłaby bardziej przejrzysta. Wszak chodzi nie o to kto gra, a o to jakie jest to granie i w rezultacie co ta jakość wnosi do sztuki. Idea Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych zrodziła się przecież z potrzeby wyjścia z pewnej stagnacji którą osiągnęło wykonawstwo na fortepianach współczesnych, tzw. wielkich (Steinway, Yamaha, inne są dwa razy większe niż fortepiany historyczne Pleyel, Erard, inne). W takim wykonawstwie chodzi więc już nie tylko o muzykalność, ale o wirtuozerię i artyzm wydobywające z utworów Chopina najlepiej jak to możliwe jego kompozytorski idiom. Tym bardziej, że Chopin komponował i grał na takich fortepianach. 


Dorota Szwarcman na swoim blogu Co w duszy gra nazywa ten konkurs małym różnicując go od konkursu dużego. Domyślam się, że to zróżnicowanie z powodu samych fortepianów, ale jednak określenie "mały" pozycjonuje inaczej niż określenie "duży". Chciałoby się w takiej sytuacji zapytać - kiedy Chopin jest wielki? Czy wtedy, gdy grany na instrumentach współczesnych, czyli dużych czy wtedy, gdy grany na przynależnych jego epoce instrumentach? Wszak to starsze instrumenty, bardziej szacowne, wymagające zupełnie innego podejścia, w którym poszanowanie dla ich delikatnej i ograniczonej struktury musi być większe niż wobec instrumentów współczesnych, uzbrojonych w możliwości oddziaływania w wielkich salach z wielką widownią. Fortepiany w czasach Chopina miały stać i grać w salonach, a nie w salach koncertowych. Stąd ich brzmienie jest delikatniejsze, prostsze, ale bardziej finezyjne, zapraszające do kameralnej, wręcz intymne rozmowy. Dla pianisty to większe wyzwanie, bo bardziej obnaża rozmaite niedoskonałości. Wykształcenie muzyczne historyczne samo w sobie jest osobną kompetencją muzyczną - zawodowstwem jedynym w swoim rodzaju. To fortepiany historyczne nie współczesne, a zwłaszcza Pleyel dają nam dzisiaj posmak tego jak brzmiał Chopin w jego własnym wykonaniu i w jakim kontekście brzmieniowym powstawały jego utwory! 



Wrażenia 

Wśród laureatów I Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych z drugą nagrodą ex aequo uplasowali się Aleksandra Świgut i Naruhiko Kawaguchi. Oboje swoim wykonawstwem ujęli mnie od początku konkursu. Aleksandra Świgut ma coś, o co bardzo trudno w graniu Chopina, a mianowicie finezję, młodzieńczość i brawurę zestawione z niezwykłą wręcz bezpretensjonalnością. Gra wprost spod palca, jakby od niechcenia wytwarzając dźwięki okrągłe, drobne, perliste. Właściwie to brzmi jakby rozrzucała perełki wokół siebie i w ostatniej chwili, gdy już mają pospadać zbierała je wprawnym gestem chowając z powrotem do fortepianu. Naruhiko Kawaguchi natomiast będąc mężczyzną drobnej postury wykazuje się nie tylko brawurą wykonania, ale zaangażowaniem predysponującym go do jednoczesnego dyrygowania orkiestrą od fortepianu (jak w koncercie f-moll). Bywało, że orkiestra wydawała się zbędna tak absorbująca jest jego gra i tak momentami nieadekwatne do niej prowadzenie orkiestry przez dyrygenta. Naruhiko Kawaguchi zachowując wielką finezję przejawia jednocześnie dużą siłę pozwalającą sięgać fortepianowi (grał na Pleyelu) granic swoich możliwości. Ma wspaniałą artykulację i w jego wykonaniu, podobnie jak u Aleksandry Świgut muzyka staje się prawdziwą rozmową. Różnica między nimi jest tylko taka, że Naruhiko Kawaguchi generuje dźwięki bardziej jedwabiste niż perliste. Podobną sprawność i finezję widać w wykonawstwie Dmitra Ablogina, który dodatkowo jest zwyczajnie bardzo delikatny i przez to mniej wyrazisty, choć bardziej intymny. Ma rację Dorota Szwarcam pisząc, że nie przyznanie mu żadnej z nagród, a jedynie wyróżnienia na równi z innym uczestnikiem Francuzem Antoinem de Grolee jest nieporozumieniem. Ten drugi bowiem zaplątał się do finału jakimś kanciastym galopem przejętym wprost z instrumentów współczesnych. Pędzą konie po betonie to przecież prawdziwa i częsta zmora wykonawstwa utworów Chopina na dużych fortepianach. A zatem Antoine de Grolee wypadł tak jakby zamiast budować fortepian zachciało mu się na nim grać, ale lepiej by mu wyszło budowanie. A zwycięzca całego konkursu Tomasz Ritter - nie mój faworyt, ale bez wątpienia doskonały technicznie i z aksamitnym dźwiękiem z pewnością wnosi wiele młodzieńczej energii tak poszukiwanej w wykonawstwie utworów Chopina. Jak na mój gust, to Ritter jednak zbyt zamaszyście wymachuje tą aksamitną materią swojej młodzieńczości, a momentami nieznośnie podskakuje, ale wciąż jeszcze studiuje w moskiewskim konserwatorium więc z pewnością wiele przed nim.

Na koniec jeszcze raz nawiążę do Doroty Szwarcman, która napisała, że ten konkurs miał być rewolucją, a jest tylko ewolucją! Cóż, wolę ewolucję od rewolucji a to dlatego, że ewolucja trwa nieprzerwanie, a rewolucje bywają. A podczas koncertu laureatów doszło do bezprecedensowego wykonania koncertu f-moll, a to dlatego, że wykonało go troje laureatów. Pierwszą część wykonała Aleksandra Świgut, drugą Tomasz Ritter i trzecią Naruhiko Kawaguchi. Nigdy wcześniej coś podobnego nie miało miejsca, a okazało się fenomenalne! Dzięki temu można było zobaczyć jak naprawdę sztuka potrafi połączyć nie tylko wirtuozów, ale i kręgi kulturowe biorąc zasięg aż po Japonię. A pomysł zrodził się z przypadku i konieczności w efekcie kontuzji ręki Tomasza Rittera, który sam miał wykonać cały koncert. Wygląda więc na to, że konkurs odniósł duży sukces.Nie wspominając o ilości wydzielonej dopaminy i serotoniny u wszystkich, którzy słuchali z przyjemnością.    



     

Popularne posty z tego bloga

Picasso i schizofrenia

Słaby charakter, czyli mała odporność psychiczna - przejawy

Seks w żałobie