Stwardnienie rozsiane i życie
Ze stwardnieniem rozsianym można żyć jeśli jest dobrze kontrolowane za pomocą odpowiednio dobranych leków. Osoby chorujące na tę chorobę i będące w refundowanych programach leczenia przeżywały w ostatnim czasie silny niepokój o swoje dalsze względnie stabilne życie, bo urzędnicy wytwarzali atmosferę zagrożenia nie podejmując odpowiednio szybko właściwych decyzji dotyczących dalszej refundacji. Był to bodziec dodatkowo stymulujący poczucie zagrożenia i beznadziei u osób chorujących na stwardnienie rozsiane. Tymczasem nie od dziś wiadomo z badań empirycznych, że niepewność związana z własnym stanem zdrowia znacząco pogarsza kondycję psychofizjologiczną. Pani Klara Naszarkowska jest jedną z osób aktywnie zaangażowanych w uświadamianie urzędnikom i każdemu innemu człowiekowi jak dużą krzywdę można zrobić osobie chorującej na tę ciężką, nieuleczalną chorobę odmawiając dostępu do skutecznego leczenia.
W artykule przeglądowym, który napisałem swego czasu wraz z prof. dr hab. Joanną Seniów z Pracowni Neuropsychologii Klinicznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, a który ukazał się na łamach czasopisma medycznego MS Report (nr.4/2013) pod tytułem "Problemy emocjonalne pacjentów ze stwardnieniem rozsianym" można można przeczytać m. in., że "W grupie pacjentów z objawami wyraźnie ograniczającymi codzienne funkcjonowanie lęk i depresja były bardziej nasilone niż w grupie z objawami sporadycznymi i niezakłócającymi codziennego funkcjonowania. Ci ostatni jednak mieli znacząco wyższy poziom lęku i depresji niż osoby zdrowe. [...] Stwierdzone dysfunkcje emocjonalne mogą wynikać nie tylko z reakcji na objawy neurologiczne SM, ale także z psychicznego przeżywania faktu zachorowania, bycia chorym oraz wpływu tego zdarzenia na obraz własnej osoby." (s.19)
Dziś już wiadomo, że program refundacji leczenia SM nie będzie ograniczony czasowo, a grupa osób chorujących na tę chorobę mogąca korzystać z refundowanego leczenia może być większa. Na szczęście!