Czekanie na śmierć cz. 1



Oto pewna kobieta w późnej dorosłości. Ma 80 lat. Po pięćdziesiątce zaczęła mieć problemy z krążeniem przejawiające się pękaniem naczynek, puchnięciem i niewyjaśnionymi, otwierającymi się i gojącymi na zmianę ranami na stopach. Traktowała sprawę powierzchownie stosując jedynie opatrunki. W wieku 65 lat wymieniono jej staw biodrowy, bo spróchniał. Objawy dotyczące stóp zaczęły stopniowo przechodzić na łydki i uda. Zdiagnozowano zakrzepicę. Ujmując rzecz w skrócie, choroba polega na tworzeniu się zakrzepów w żyłach głębokich nóg. Zakrzepy powodują zatrzymanie krążenia w danej okolicy. Skutkuje to stopniowym rozpieraniem żyły przez krew i w końcu pękaniem naczyń. Wylewająca się do tkanki krew dąży do tego, by wydostać się na zewnątrz, co z czasem prowadzi do otwierania się ran na skórze. Widok nóg chorego z zaawansowaną zakrzepicą może być wstrząsający. Bywają czarne, bardzo opuchnięte, skóra jest popękana. Chory cierpi ogromny ból. Szpikowany coraz mocniejszymi środkami przeciwzakrzepowymi stopniowo zatruwa swój organizm, co jeszcze bardziej go osłabia. 


Owa kobieta oprócz zakrzepicy ma jeszcze inne objawy. Zaczęła mieć silne duszności. Dopadają ją, gdy tylko wstanie z łóżka i zrobi parę kroków. Lekarz rodzinny stwierdził, że chora ma astmę oskrzelową i przepisał kolejną porcję lekarstw. Dodatkowo kobieta zaczęła się przewracać. Ot, tak, nagle. Wchodząc do łazienki przewróciła się na gładkiej podłodze i uderzyła czołem o krawędź wanny. Straciła przytomność na 24h. W szpitalu spędziła kilka dni, po czym wyszła z kolejną porcją leków.

Kiedy rozmawia się z tą kobietą, to niemal natychmiast przechodzi do opowieści o swoich dolegliwościach i o tym jak w związku z nimi cierpi. Boi się coraz bardziej niespodziewanych upadków, przestała zatem stopniowo wychodzić – najpierw z domu, potem do ogrodu, potem do kuchni i w końcu ze swojego pokoju. Mimo tego schudła na tyle wyraźnie, że otoczenie zauważa tę zmianę. Straciła apetyt. Nic nie sprawia jej przyjemności.

Kobieta budzi się koło piątej nad ranem i nie może już zasnąć. Rano czuje się najgorzej. Zwykle płacze do poduszki, by nikt się nie zorientował. Coraz częściej jednak wybucha płaczem w ciągu dnia. Nie potrafi się powstrzymać. Przyzwyczaiła się do ukrywania tego co naprawdę czuje, bo nigdy nikogo to nie interesowało. Jedynie o chorobach może mówić mając pewność, że nikt jej nie skwituje, że „opowiada głupoty”. To, na co choruje widać bowiem gołym okiem. Poza tym musiała być silna, bo wcześnie owdowiała zostając sama z kilkuletnią córką i dużym domem do utrzymania. Dwudziestoletni wówczas syn miał już własną żonę, dziecko, porzuconą szkołę i coraz więcej epizodów alkoholowych.

Kobieta nie mieszka sama, bo w tym samym domu mieszka jej córka z mężem i wnuczka. Córka ma problemy z nadwagą, choć wcześniej była bardzo szczupła. Wraz z mężem nadużywają alkoholu. Córka czuje obowiązek opieki nad matką. Pomaga zatem sprowadzić lekarza, kupuje lekarstwa, odwiedza w szpitalu. O swojej matce mówi: „Cóż, takie życie człowiek się starzeje, potem choruje i umiera. W tym wieku nie może być lepiej, tylko gorzej”. A częsty płacz i smutek swojej matki kwituje jednym zdaniem: „A czegoś jej brakuje? Wszystko ma. Na starość ludzie dziwaczeją”

Ta kobieta faktycznie jest w komfortowej sytuacji, bo zawsze ma kto kupić jej lekarstwa, czy opłacić lekarza. Jednak jest także więźniem wielu stereotypów społecznych na temat starzenia się. Te stereotypy nosi w sobie, ale także krążą one wokół niej w uosobione w członkach jej rodziny, a zwłaszcza opiekującej się nią córki.

Wśród objawów, które ta kobieta
 ma jest jeszcze kilka takich, które otoczenie bagatelizuje, a nawet zupełnie nie zauważa. W tym otoczeniu są także lekarze, którzy koncentrują się na tym, jak modyfikować dawki lekarstw lub co nowego przepisać.

Takich chorujących na coraz więcej chorób, niepracujących, popłakujących, przewracających się, chudnących i nie wychodzących z domu ludzi jest wielu. Mało komu przyjdzie do głowy, że ludzie w późnej dorosłości oprócz różnych dolegliwości fizycznych, noszą w sobie wiele cierpienia wynikającego z kilku charakterystycznych dla późnego wieku odczuć. Wśród nich może być poczucie nieatrakcyjnego, a nawet budzącego obrzydzenie i niesprawnego, chorującego ciała; poczucie przeżytego życia i często ujemnego jego bilansu; poczucie bycia nikomu niepotrzebnym; poczucie, że nikt się nimi nie interesuje w innym kontekście, niż związanym z tym, na co i kiedy umrą. Często noszą w sobie również czekanie na śmierć. Opisywana kobieta mówi: „a po co ja mam jeszcze żyć, samo cierpienie mam na co dzień”. Na śmierć człowieka czeka także często jej najbliższe otoczenie. Są ludzie, którzy późną dorosłość postrzegają jedynie jako krok przed śmiercią, zapominając, że jest to przede wszystkim kolejny etap życia.  

Około 15 – 30% populacji osób po 65 roku życia boryka się z różnego rodzaju zaburzeniami o charakterze depresyjnym. Płaczliwość, drażliwość, większa intensywność lęku i niepokoju, skargi na rozmaite dolegliwości somatyczne oraz urojenia, np. hipochondryczne; poczucie winy oraz myśli i/lub zamiary samobójcze to podstawowe objawy związane z zaburzeniami depresyjnymi.

Jednym z najpowszechniejszych stereotypów na temat późnej dorosłości jest to, że człowiek ma tylko problemy z chorującym ciałem. Kolejnym stereotypem jest to, że człowiek jeśli ma problemy z pamięcią, wysławianiem się lub innymi czynnościami umysłowymi, to znaczy, że ma demencję. To najbardziej mylące i w konsekwencjach często tragiczne założenia na temat późnego wieku.

Osoba z zakrzepicą, którą tu opisuję, jak łatwo uważny czytelnik sam rozpozna, wykazuje również objawy depresyjne. Tymczasem samo starzenie się nie jest wystarczającym podłożem do wystąpienia depresji. Oznacza to zatem, że na wystąpienie tych objawów składa się wiele innych czynników. Historia jej życia, naturalne predyspozycje, picie syna, córki, zięcia, choroby ciała, bilans życia i wynikające z niego odczucia. Depresja sama w sobie może potęgować objawy chorób somatycznych. Zatem cierpienie tej kobiety wynikające z zakrzepicy jest spotęgowane przez cierpienie, którego doświadcza ona w wyniku symptomów depresyjnych. Problem somatyczny i problem psychiczny nakładają się na siebie czyniąc jej życie jeszcze trudniejszym do zniesienia. Niestety, ona sama i jej rodzina mają zbyt małą wiedzę i zbyt małą świadomość powiązań między ciałem i umysłem oraz wzajemnych oddziaływań na siebie czynników somatycznych, psychicznych oraz środowiskowych.

Tymczasem zespoły depresyjne, jak również otępienne, należą do najczęstszych zaburzeń psychicznych u osób po 65 roku życia. Z tej grupy wiekowej rekrutuje się także wysoki odsetek skutecznych prób samobójczych. Wśród osób w tym wieku, które zdecydowały się zakończyć życie w taki sposób prawie 100%  miało objawy depresyjne. 

(Cykl artykułów "Czekanie na śmierć" napisałem kilka lat temu dla jednego z portali psychologicznych. Ponieważ prawa autorskie należą do mnie, a dostęp do tych artykułów został ograniczony, to postanowiłem opublikować je także tutaj w trochę odświeżonej formie, by każdy kto zechce mógł przeczytać.)

Popularne posty z tego bloga

Picasso i schizofrenia

Seks w żałobie

Słaby charakter, czyli mała odporność psychiczna - przejawy