Skutki stresu...
Nasz układ
nerwowy może nauczyć się jak szybko i jak silnie reagować w sytuacji nagłej. Ma
to szczególne znaczenie w tzw. okresie rozwojowym, czyli przez ok. pierwszych
dwadzieścia lat naszego życia. W zależności od tego jaka będzie siła i jakość
bodźców, które zmuszają układ nerwowy do ciągłej reakcji, to taka intensywność
naszych reakcji zostanie ukształtowana jako nasza indywidualna predyspozycja.
Powtarzalność otaczających nas bodźców także ma duże znaczenie, ponieważ im
dłużej coś jest powtarzane, tym trwalsze się staje. Zatem po jakimś czasie, np.
po kilku lub więcej latach układ nerwowy może utrzymywać nasz organizm w
ciągłej podwyższonej mobilizacji/gotowości. Wtedy możemy mieć gwałtowne reakcje
wewnętrzne nawet pod wpływem słabych bodźców. Oznacza to, że ma już miejsce
ogólna adaptacja naszego organizmu do codziennego napięcia w otoczeniu, np. w
domu, w pracy albo w szkole. Tego typu przystosowanie się nie ma żadnych
pozytywnych skutków dlatego, że odbywa się jako konieczność na poziomie
fizjologicznym i jako rezultat oddziaływania stresorów, a nie jako sposób na
zmniejszenie ich siły. Sytuacja, która była nagła stała się codziennością. Stąd
czasami można mieć złudne poczucie, że „już się przywykło”, np. do tego, że
ciągle się kłócimy lub do tego, że ktoś regularnie oddziałuje na nas
negatywnie. Często słyszę wtedy od osób, które „przywykły”, że sytuacja w ich
domu już im zobojętniała lub to, że określone zachowanie nie robi już na nich
żadnego wrażenia. Jednocześnie takie osoby mają gwałtowne reakcje emocjonalne
np. na każde trzaśnięcie drzwiami lub na niektóre nagłe myśli.
Gdyby
adaptacja do otaczających nas stresorów oznaczała rzeczywiste „znieczulenie” na
nie, to trzaśnięcie drzwiami lub inny błahy stresor nie wywoływałby reakcji
gwałtownej w postaci np. podskoczenia z przestrachu lub szybko rosnącej
irytacji, lub innej impulsywnej reakcji, bo do takiej odpowiedzi układu
nerwowego potrzeba by było znacznie silniejszego bodźca. Układ nerwowy jest
wtedy do tego stopnia zaadaptowany do regularnie oddziałującego stresora, że
nasza reaktywność nasila się. To dlatego
coraz słabsze stresory mogą wywoływać coraz silniejsze reakcje. Dlatego
czasami, gdy już jesteśmy na etapie ogólnej adaptacji do stresu, to nawet jedna
myśl może wywołać gwałtowne bicie serca lub wilgotne dłonie, a nawet ból głowy
lub dolegliwości, np. ze strony układu pokarmowego. Nasza wrażliwość na bodźce
stresujące wzrasta z biegiem czasu i tym gwałtowniej, im większe napięcie jest
wokół nas. Mówimy wtedy o tzw. ogólnym pobudzeniu mięśniowym i nerwowym, które
utrudnia nam, np. zasypianie lub spokojny, nieprzerywany sen albo powoduje, że
budzimy się pod wpływem koszmarów sennych, albo częściej i silniej boimy się
różnych rzeczy.
Gdy tego typu
przystosowanie się układu nerwowego do otaczającego nas napięcia emocjonalnego
trwa dłuższy czas, to dochodzi do zmian w tkankach naszego organizmu. Wtedy
zaczynamy chorować na owrzodzenia narządów wewnętrznych, reakcje odpornościowe
naszego organizmu są znacząco spóźnione, a kolejne infekcje bakteryjne i
wirusowe zabierają nam coraz więcej czasu i energii. Na tym etapie pojawiają
się także choroby stawów i problemy z ciśnieniem lub nagłe zdarzenia chorobowe,
a nawet choroba przewlekła. Stres wyraźnie ujawnia swoje podwójne oblicze, bo
będąc skutkiem staje się jednocześnie przyczyną.
Kortyzol
Możemy
obserwować różne nasze reakcje na stresory, np. przyspieszony rytm serca,
wzmożoną potliwość, zaczerwienienie skóry, przyspieszony oddech, silne napięcie
mięśniowe, np. w okolicy karku, ściśnięcie krtani, podniesiony głos lub inne.
Te zewnętrzne reakcje są skutkiem szeregu poprzedzających je reakcji
wewnętrznych naszego organizmu. Najbardziej znaczącą reakcją wewnętrzną naszego
organizmu na działanie stresora jest zwiększone wydzielanie kortyzolu. Jest to hormon,
który wydzielają kory nadnerczy i ma on decydujące znaczenie dla metabolizmu
tłuszczy, węglowodanów, białek oraz sodu i potasu. Wynikiem długotrwałego narażenia na wysokie stężenie
kortyzolu w naszym organizmie jest m.in. wzmożony apetyt, chęć na słodycze i
tłuste pokarmy oraz otyłość w okolicy brzucha.
Kortyzol wpływa także istotnie na obniżenie energii
oraz osłabia zdolność do koncentracji. Znacząco zwiększa ryzyko chorób serca i jest
jedną z przyczyn nadciśnienia. Kortyzol zwiększa zagrożenie udarami mózgu,
cukrzycą, osteoporozą, zanikami mięśniowymi i nieregularnym miesiączkowaniem. Do
skutków nadmiaru kortyzolu należą także: osłabione libido, obniżona płodność, nasilone
stany lękowe i symptomy depresyjne. Kortyzol ma również duży wpływ na obniżenie
czynności układu odpornościowego, bo zmniejsza grasicę, która z kolei odpowiada
za produkcję hormonu istotnego w rozwoju reakcji immunologicznych, stąd
wspomniana podatność na infekcję. Dodatkowo kortyzol zmniejsza odporność w taki
sposób, że upośledza czynności krwinek białych (nawet do 50%).
Jedno z najważniejszych odkryć dotyczących stresu i
wydzielanego pod jego wpływem kortyzolu dotyczy mózgu. Okazuje się bowiem, że
kortyzol ma dramatyczny wpływ na komórki hipokampa. Hipokamp to część mózgu
odpowiedzialna za tzw. pamięć długotrwałą (m.in. wspomnienia). Oznacza to, że
przewlekły stres uszkadza nam także sprawność pamięciową, bo kortyzol zalewając
tkankę mózgową w okolicy hipokampa uszkadza ją systematycznie zmniejszając jej
objętość. Odkryto, na przykład, że ludzie cierpiący na demencję
typu alzheimerowskiego mają podwyższony poziom kortyzolu w organizmie. Podobne
badania dowiodły, że osoby wychowywane w rodzinie, w której któreś z rodziców
lub oboje rodzice są uzależnieni od alkoholu, mają ponadprzeciętnie nasilone
problemy z pamięcią. Dzieje się tak dlatego, że hipokamp takich osób jest
znacząco mniejszy w wyniku nasilonego wydzielania kortyzolu, niż u osób, które
wychowywały się w rodzinie, w której nikt nie jest uzależniony od alkoholu.
Wiąże się to z rozmaitymi konsekwencjami, np. z trudnościami w nauce.
Stres, będąc
reakcją naszego organizmu na określone warunki zewnętrzne, staje się
jednocześnie przyczyną, która może wywoływać poważne skutki na poziomie psychofizjologicznym.
Dlatego im szybciej zgłosimy się po pomoc, np. do psychologa, tym skuteczniej
będziemy mogli zaradzić dalszym skutkom.
(P.S. Artykuł opublikowany także w tygodniku na Wyspach Brytyjskich Głos Polonii)