Byli w związku.
W osiemnastym wieku żył niemiecki archeolog i teoretyk sztuki - jeden z tzw. ojców historii sztuki, który nazywał się Johann Joachim Winckelamnn. Istotną zmianą w jego życiu było zamieszkanie w Rzymie, gdzie rozkwitła jego myśl i ukierunkował się potencjał twórczy. Spotkał w wiecznym mieście Rafaela Mengsa ówczesnego, znanego i zdolnego malarza. Zaprzyjaźnili się i związali ze sobą uczuciem. Związek wpłynął znacząco na twórczość i osiągnięcia obu.
Tak mogłaby wyglądać zwykła informacja podana słuchaczom historii sztuki na wykładzie z epoki (lub choćby w Wikipedii), jeśli istotnym aspektem treściowym takiej informacji jest to, że związek uczuciowy może wpływać na rozwój zawodowy.
Tymczasem na wykładowym slajdzie ta sama informacja wygląda tak:
Winkelmann poznał Mengsa i pozostawał z nim w związku homoseksualnym.
Zapytałem koleżankę - socjolożkę, która siedziała obok mnie czy coś zwraca jej uwagę na owym slajdzie zaproponowanym przez prowadzącą wykład profesorkę. Koleżanka odparła, że nic.
No właśnie - nic...
Są środowiska, które ucieszą się, że nic nie zwraca uwagi w takiej informacji. Pomyślą, że to właściwy przejaw, tzw. tolerancji.
Są jednak tacy, którzy zadadzą proste pytanie:
Czy gdyby Mengs był kobietą, to zdanie na slajdzie wyglądałoby tak:
Winekelmann poznał Panią Mengs i pozostał z nią w związku heteroseksualnym.
Co ciekawe, gdy zapytałem moją koleżankę socjolożkę, jak sformułowałaby taką informację, gdyby chodziło o kobietę, to bez wahania zaproponowała:
Winkelmann poznał panią Mengs i pozostał z nią w związku uczuciowym albo kropka po związku.
No właśnie, uczucie albo "kropka".