Dzień Nauczyciela 2012
Zawód nauczyciela jest ważny z psychologicznego punktu widzenia. Nawet ważniejszy, moim zdaniem, niż z edukacyjnego. Spotkanie nauczyciela i ucznia, to spotkanie człowieka z człowiekiem. To budowanie relacji, w której bardziej doświadczonym społecznie partnerem, powinien być nauczyciel.
Dziecko przychodząc do szkoły ma poczucie zależności od ludzi dorosłych, które z czasem powinno przejść w poczucie niezależności. To jest podstawowy cel dojrzewania. W tym procesie rola nauczycieli jest olbrzymia. Nadużycia w takiej relacji mogą zostawić ślad na całe życie.
Środowisko szkolne to, zaraz po środowisku rodzinnym, druga przestrzeń mająca silny wpływ na kształtowanie się struktury naszej osobowości. W okresie edukacji, to nawet silniejszy bodziec zewnętrzny wpływający na nasze życie, niż cokolwiek innego...
Szkoła to przestrzeń, w której kształtuje się nasz fenotyp.
Nawet przy założeniu, że w różnych szkołach spędzamy czas tylko do matury, to jest to dwanaście lat po kilka godzin dziennie. To dwukrotnie więcej czasu, niż sześć pierwszych lat spędzonych w rodzinie, jeszcze przed pójściem do szkoły. Wpływ nauczycieli na życie dziecka, a potem nastolatka bywa ogromny.
Nierówność relacji nauczyciel - uczeń polega, w moim odczuciu, przede wszystkim na tym, że uczeń angażuje się wewnętrznie w relację ze swoimi nauczycielami o wiele bardziej, niż nauczyciel w relację ze swoimi uczniami. Ten wpływ i ta nierówność są, moim zdaniem, lekceważone i pozostawiane indywidualnemu rozstrzyganiu przez nauczycieli.
Jest, moim zdaniem, wielu nauczycieli o niskiej świadomości mechanizmów psychologicznych, istotnych dla rozwoju człowieka. Postrzegają relację z uczniem, jako relację tego, kto ma władzę z tym, kto jest podwładnym. Wychowanie ujmują w kategoriach punitywnych, a obowiązki zawodowe sprowadzają do poziomu udręki. W takich strukturach są ukształtowani i w takich tkwią.
Są ludźmi z wadami i uprzedzeniami, jak każdy. Ich świat także bywa czarno - biały, skrajnie przefiltrowany przez własne ograniczenia i zestereotypizowany. Wielu nauczycieli czerpie satysfakcję wewnętrzną z bycia w szeregach obozu "mającego władzę" (nawet, gdy bezradny). Obozu, dla którego wrogim obozem jest rozwydrzona młodzież... Często w myśl skryptu: my dobrzy - oni źli, zamiast MY.
Znam mnóstwo historii z nauczycielami w rolach głównych, od których włos jeży się na głowie. Dla mnie nauczyciel, to nie zawód, którego granice wyznacza pierwsza i ostatnia lekcja danego dnia. Dla mnie nauczyciel, to życiowy wybór, ze wszelkimi jego konsekwencjami. Nauczyciel to rola społeczna, której wpływ na otoczenie jest duży. Przekazywanie wiedzy, to jedno. Modelowanie swoją postawą różnych strategii zachowania, to drugie.
Zawód nauczyciela jest wymagający tak fizycznie, jak i psychicznie. Nauczyciele (jako grupa), w moim odczuciu, mają w swoim zawodzie za mało wsparcia. Zbyt wiele szybkich rozczarowań i przeciążeń wpływa negatywnie na ich funkcjonowanie. Demoralizują się, potwierdzają sobie smutne uprzedzenia w kontakcie z młodzieżą, wchodzą w coraz ciaśniejsze buty grupy udręczonej, ale dysponującej przewagą formalną... Taka ofiara i kat, w zależności od sytuacji.
Psycholog, a tym bardziej psychoterapeuta mają moralny obowiązek dbać o własną higienę psychiczną poddając się, np. regularnej terapii oraz superwizji... Ten obowiązek, ale także takie możliwości, wytworzyło dla siebie środowisko psychologów - psychoterapeutów. Nie dało nam tego państwo. Sami sobie taką przestrzeń wytwarzamy.
Środowisko nauczycieli nie dba o swoją higieną psychiczną. Nie proponuje sobie nawzajem wsparcia, podnoszącego świadomość nauczycielską lub psychologiczną. Kursy pedagogiczne czy doszkalające mają charakter formalnego przymusu. Nauczyciele nie kształtują modelu pomagania sobie, które wytwarzałoby w ich świadomości optymalne ramy dla postawy społecznej, wynikającej z bycia nauczycielem. Często funkcjonują w ramach stereotypów o swoim zawodzie.
Nauczyciel też powinien znać swoje wewnętrzne ograniczenia; wiedzieć co może dać w relacji z drugim człowiekiem, a czego nie może. Nauczyciel także powinien mieć świadomość, które jego postawy i predyspozycje oraz jak, oddziałują na niego samego oraz pozostałych.
Nauczyciele chodzący ze swoimi uczniami na dyskoteki, palący z nimi papierosy, czy fotografujący się z butelką wódki na "sportowych" wypadach, to dawniej skrajne przypadki demoralizacji. Dzisiaj, to częste przypadki schowane pod przykrywką "stylu bycia i życia". Coś takiego, jak zachowania niektórych celebrytów, którzy będąc zwykłymi chamami, realizują publicznie swoje chamstwo pod nazwą "taki life, taki style". Dla mnie to smutne pomieszanie ról i zacieranie granic. Taki pedagogiczny promiskuityzm, w myśl źle pojętego wychowania.
Z drugiej strony, kto w naszych czasach wchodzi do tego zawodu... To bardzo trudny zawód. Polska jest krajem, który oferuje młodemu nauczycielowi, już na starcie upokorzenie, zamiast nobilitacji; wymagania, zamiast wsparcia. Po trudnych i długich studiach młody człowiek może liczyć na 1000zł i nosem ryć korytarze szkolne. To zachęcająca oferta dla pewnego typu "ofiar losu". Za starzy, by zostać w szkole, ale jeszcze młodzi, by kumplować się z uczniami. Taka niedojda, na utrzymaniu rodziców..., która boi się zdrowej separacji, jak mówią niektórzy moi znajomi nauczyciele. Po co więc wchodzić w taką dorosłość - lepiej pozostać w szkolnej sali. A że z drugiej strony biurka, to przecież i tak awans... Przynajmniej wakacje będą co roku bez zmian...
Na niedzielne popołudnie doskonałe kino w temacie: